Zbliżał się koniec kwietnia. Planowanie majówki … nie, nie planowałem majówki.
Rozmowa przez komunikator:
Y: “ Pewnie pełna chatka na 1 maja i ostra balanga..”
A: “ Nie, jest kameralnie, przyjeżdżaj…”
Skusiła. Sobą (wreszcie mogłem Ją zobaczyć po prawie roku), swoimi górami, które niezbyt dobrze znam i swoją chatką. Szybkie pakowanie i w drogę, a .. jeszcze śpiwór i butelka Grants’a.. i 2 godziny z hakiem później ląduję w Chałupie Chemików w Dolinie Danielki. Impreza w trakcie, zgwałcono babcię (…); nie, nie, nic takiego nie miało miejsca. Towarzystwo przy składzie całego zespołu uskuteczniało pieśni masowego rażenia. Trzeba było ratować sytuację i zawrócić okręt na wody krainy łagodności. Co godzinę zmiana kursu aż zastał nas świt i trzeba było ułożyć się do snu.
Poranki w Chałupie są przepiękne: cicho wewnątrz, cicho na zewnątrz, pachnie lasem, szumi woda ze strumienia, ptaszki cicho coś tam ćwierkają. Prawie opadły mgły i łąka ze snu się budzi 🙂
Dolina Danielki to niezwykle urokliwe miejsce, pełne spokoju, do którego chce się wracać, aby zresetować głowę. Wokół znajduje się sporo szlaków na szczyty niewysokich gór na które można dotrzeć w trakcie kilkugodzinnego spacerku. Sama Chałupa… nie dziwię się, że Agi traktuję Ją jak drugi dom.
Panuje tu rodzinna atmosfera, taka po prostu chatkowa, z tradycjami. Życzliwość, dobre słowo, humor i mnóstwo radości ze spędzania ze sobą czasu, wspólnego gotowania, wędrowania (uprawianie chałupnictwa – przyp. K. Kowalik) czy śpiewania.
Majówka w Chałupie to obowiązkowy pochód pierwszomajowy: popiersie Lenina, czerwone elementy odzieży i wzniosłe przemówienie prezesa Stowarzyszenia. Oczywiście wszystko dla żartów. Wieczorem grill w Geriatronie i śpiewanie do rana. I od nowa… ale to już historia na inną opowieść, bo jeszcze nie jedna przed nami przecież.
To czego doświadczyłem w trakcie tego weekendu uświadomiło mi, że będę tam często wracał…