Pałac Marianny Orańskiej czyli tryptyku część druga.
Poranek zaczął się dość wcześnie bo o piątej. W nocy nastąpiła zmiana czasu i wstaliśmy jak do pracy tyle, że z lekka jak zombie. Wszyscy jeszcze spali . Była sobota, ledwo świtało. Dzień budził się powoli z mgławej pościeli doprawionej kolorami czerwieni i purpury.
Po kawie i śniadaniu, plan na podróż wybraliśmy zgodnie: kierunek – góry opawskie, przez zabytki Dolnego Śląska. Do głowy przychodził nam jeden: Pałac Marianny Orańskiej w Kamieńcu Ząbkowickim, który był po drodze i nie tak daleko od Sobótki, którą opuszczaliśmy ale nie na długo.
To moja trzecia wizyta w tym miejscu, a Agi pierwsza. Na podzamczu powitał nas dawny Kościół Ewangelicki Trójcy Św. z końca XIX w., w którym obecnie jest sala koncertowa i kasa biletowa.
Nastała piękna jesień, kolory liści przybrały najróżniejsze odcienie żółtego, pomarańczowego, czerwonego i brązowego koloru, co czyni każdy, nawet najmniejszy spacer prawdziwie czarodziejskim. I oto on! Perła architektury Dolnego Śląska – Pałac Marianny Orańskiej. Budowla z początku XIX w. Duży, majestatyczny, stoi spokojnie spoglądając na góry.
Trwający remont nie pozwalał nam dokładnie podejść od frontu. Mogliśmy jedynie spacerować alejkami przy zamku. Widać, że renowacja pałacu i zespołu parkowego trwa i widać też efekty. Na przełomie dekady byłem tu dwa razy i sam widzę, jakie zaszły zmiany. Spacer umilała nam zabawa i pląsy pośród liści – Agi i Pola zaczęły nawzajem obsypywać się zrudziałymi liśćmi.
Wokoło cisza i ciepły powiew jesiennego wiatru.
Park jest duży, zatem spacer okroiliśmy do minimum, robiąc kilka zdjęć do rodzinnego albumu i pognaliśmy dalej, troszkę głodni – również kolejnych przygód, ponieważ wcale nie mieliśmy jeszcze ochoty wracać do domu. Czekały na nas Głuchołazy ale o tym trzecia część wpisu. Pierwszą część tryptyku pt. Dom Turysty pod Wieżycą znajdziecie tutaj. a trzecią tutaj.